sobota, 4 sierpnia 2012

"Pikanie, usterki, formy życia! KURWA"

Pozwólcie, że w tytule posta o "Prometeuszu" zacytuję jednego z bohaterów lekko zdenerwowanego i przestraszonego wizją pozostania w "obcym" miejscu na noc! Trudno mu się dziwić. Nie od dziś wiemy, że złotousty gagatek który na początku odłącza się od grupy ginie pierwszy. Ten niestety nie miał naszej wiedzy!


Czekałam na tę premierę z niecierpliwością i nadzieją - no i się rozczarowałam. Niestety w niczym nie przypomina to "Ósmego pasażera Nostromo". Szkoda. Skąd u twórcy tego wspaniałego horroru science fiction i rewelacyjnego "Łowcy androidów" taki patos? Ja rozumiem, że to się sprawdza u Camerona, ale tutaj mdło się robi od tych mów pożegnalnych i moralizatorskich.
Jeżeli Scott myślał, że zaskoczy nas historią z córką Wylanda, to się pomylił. Wszystko było jak na dłoni, przewidywalne, czytelne i miałkie. Nawet akcja nie robiła na mnie specjalnego wrażenia, bo właściwie jej nie było. W kinie byłam wczoraj, a właściwie tego nie pamiętam. To znaczy, że nie zrobiło na mnie wrażenia. Warte uwagi są trzy rzeczy, a właściwie osoby. Po pierwsze przepiękne zdjęcia Dariusza Wolskiego (Piraci z Karaibów, Alicja w Krainie Czarów). Pierwsze sceny filmu robią wrażenie i dobrze wypadają w 3D. Musiałam oglądać film właśnie w trójwymiarze i nie podziałało to na jego korzyść. 3D mnie nie ekscytuje. Zupełnie nie robi to na mnie wrażenia, a jedynie irytuje.
Drugą godną uwagi osobą jest Noomi Rapace. Może nie jestem obiektywna, bo wpadłam w uwielbienie tej szwedki po obejrzeniu sagi "Millennium", ale ona jest rewelacyjna. Aktorom bardzo trudno jest pozbyć się etykietki, która przylgnęła do nich na początku. Robert Pattinson (naprawdę długo byłam przekonana, że nazywa się Pattison) ma problem z wampirem. Dużo wody upłynie nim przestanie być postrzegany przez pryzmat Edwarda Cullena - bohatera "Zmierzchu". Szkopuł leży również w samej grze aktorskiej. Albo się potrafi grać, albo nie -wtedy jest się "drewnem" jak ładnie o takich przypadkach mówi L. Patrząc na Noomi ani razu nie pomyślałam o Lisbeth Salander, której jestem wielką fanką. 




Rapace wbrew temu co dzieje się na ekranie nie ma siły Ellen Ripley (na marginesie: w momencie zawiązania akcji Ripley dopiero przychodzi na Świat), ale ma jej determinację. Dr Shaw jest delikatna, być może ta różnica leży w powierzchowności aktorek, ale kto zobaczy "Prometeusza" przyzna też, że Shaw została stworzona na podobieństwo Ripley, jakkolwiek śmiesznie by to nie brzmiało :) Różnica pomiędzy nimi jest taka, że Elizabeth Shaw podąża śladem Inżynierów, chociaż ich poszukiwanie przywiodło ją w tak odrażające miejsce i zniszczyło życie. Ellen Ripley w każdej sytuacji najchętniej wróciłaby do domu. Trudno jej się jednak dziwić, w końcu spotykała obcego tak często, że "niczego innego nie pamiętała". Dr Shaw nie była nawet świadoma jakiej istocie dała życie.



Michael Fassbender - android idealny. Jego życie na uśpionym statku, to chyba jeden z najsympatyczniejszych fragmentów filmu. Ostatnio dużo Fassbendera w kinie. I dobrze. Widziałam go ostatnio w trzech różnych filmach i w każdym mi się podobał. Nie mogę pominąć faktu, że przyjemnie na niego popatrzeć :)
W "Prometeuszu" brakuje tego strachu, który wywołuje w widzu "8 pasażer Nostromo". Niewiadomej, która budzi w widzu przerażenie. Za dużo tutaj dosłowności i wszystko wykłada się od razu przed widzem nie pozwalając mu na domysły. "8 pasażer" był wysmakowany, a w "Prometeuszu" to wysmakowanie zamyka się w obrazie.
Scott pyta o Początek, mówi o śmierci, którą wszyscy chcieliby odroczyć, pokazuje zło i dobro tkwiące w człowieku i chyba miało być filozoficznie, a nie było! Allenowi we "Wszystko gra" wyszło lepiej! Dużo lepiej.
Przepraszam jeżeli wyszło chaotycznie, ale jak zwykle jest późno.

zdjęcia: filmofilia.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz