poniedziałek, 17 czerwca 2013

Pokłosie


Jakoś polsko się ostatnio zrobiło. Bardzo dobrze. Zaległości mam w kinie każdego kraju :) 
Pokłosie, to historia Franka, który wraca po kilkudziesięciu latach do swojej rodzinnej wsi, żeby dowiedzieć się, co sprawiło, że bratowa z dwójką dzieci zwaliła mu się w Chicago na głowę. Brat Józek zachowuje się dziwnie, mieszkańcy zachowują się dziwnie i nikt Franusiowi nie chce wyjaśnić o co chodzi. Sam musi powoli drążyć, szukać, pytać, naciskać na brata, aż wychodzi szydło z worka. 
To dobry i nośny temat. Historie wojenne, historie prześladowań Żydów, historie prześladowań Żydów przez Polaków, odniesienia do Jedwabnego. Świetny temat na film. Problem rozliczeń z przeszłością, winy i kary, odpowiedzialności za swoje czyny, za czyny rodziców. 
I pomysł na poprowadzenie historii też dobry. Jednak znowu muszę się do czegoś przyczepić. Bardzo to wszystko naiwne, dialogi czasami boleśnie sztuczne, przegadane. Niektóre postacie do bólu stereotypowe, ale może tak miało być? Może właśnie o stereotypy chodziło, żebyśmy wiedzieli kto zły, a kto dobry. Ale ja bym wolała tego nie wiedzieć. Wolałabym, żeby było mniej czerni i bieli, więcej odcieni. Czy takie wsie jeszcze istnieją? Pamiętam jak jeździłam do babci na wakacje. Gwda Wielka była taką wsią nad wsie. Krowie placki na drodze, droga utwardzana kamieniami z rzeki, kury i kaczki przechadzające się po ulicy i gospodarze pędzący barany i krowy na pastwiska. Ale to się zmienia. Gwda nie wygląda już jak wtedy kiedy byłam małą dziewczynką. Może i wieś z "Pokłosia" miała być taką "każdą wsią", zawieszoną gdzieś w niebycie, nie wiadomo gdzie? Nie przekonuje mnie to. Wolałabym być bliżej rzeczywistości, a dalej od horroru o żywych trupach. Chylę czoła przed Ireneuszem Czopem w roli Franka, bo świetnie radzi sobie z tą rolą. Powolutku zmienia swoje nastawienie. Albo nie, inaczej. Nie do końca zmienia nastawienie. Nadal jest tym, który uważa, że nie we wszystko należy się mieszać i nie wszystkim co bezpośrednio nas nie dotyczy należy się przejmować. Ale ostatecznie postępuje tak, jak postąpić należy. Tutaj odwracają się role braci. Postępujący tak od początku Józek okazuje się nagle dokładnie taki jak mieszkańcy wsi, z którymi wcześniej walczył. Ta część mi się podobała, bo pokazywała to, na co czekałam - że świat nie jest czarno-biały. Wolałabym, żeby poruszając taki temat reżyser był poważny, szczery do bólu, niejednoznaczny. Muszę jednak przyznać Pasikowskiemu jedno - napięcie to on potrafi budować!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz