sobota, 19 stycznia 2013

Którą wersję wolisz?

Pomimo wielu przeciwności losu udało mi się w końcu zrealizować zaproszenia do kina na "Życie Pi". Nie lubię filmów w 3D. Męczą mi się oczy i irytuje mnie cały ten cyrk wokół trójwymiaru, ale przyznaję że tym razem cieszę się, że akurat "Życie Pi" obejrzeliśmy w 3D. Jest stworzony do tej technologii.  Po "Tajemnicy Brokeback Mountain" i "Burzy lodowej" nie spodziewałam się takiego filmu po Angu Lee. W przeciwieństwie do dwóch pierwszych, "Życie Pi" to chyba jednak trochę przerost formy nad treścią, na szczęście forma w tym przypadku zachwyca!



Pi Patel jest hinduskim chłopcem, którego ojciec prowadzi zoo. Pewnego dnia rodzice decydują się na wyjazd z kraju. Głowa rodziny obawia się, że władze przestaną dotować zoo, co doprowadzi do sytuacji w której nie będzie miał z czego wyżywić swojej rodziny. Plan jest prosty. Razem ze zwierzętami udadzą się do Kanady gdzie pan Patel ma obiecaną posadę, a pieniądze ze sprzedaży zwierząt pozwolą im się urządzić na miejscu. Plany rodziny krzyżuje sztorm! Statek, którym płyną idzie na dno, a jedynymi ocalałymi z katastrofy są Pi, Tygrys, Orangutan, Zebra i Hiena. Rozpoczyna się walka o przetrwanie. Pi wie, że jeżeli chce przetrwać nie może dryfować za szalupą na skleconej przez siebie tratwie. Musi wrócić do łódki, na której panoszy się Tygrys. Rozwiązanie sytuacji jest jedno! Tygrysa trzeba oswoić, albo wytresować...

Strona wizualna robi wrażenie. Sztorm, latające ryby, rozgwieżdżona noc na Pacyfiku, ocean pełen świecących meduz i tajemnicza wyspa zamieszkana przez tysiące surykatek. Poza tym wspaniale, genialnie wykreowane zwierzęta! Jestem zachwycona Tygrysem. Zaledwie kilka malutkich ujęć przypomina o tym, że jest to komputerowo wygenerowane stworzenie. Poza tym nie ma się do czego przyczepić. To jak zwierze się porusza, jak stawia łapy, jak wrzeszczy. Był wspaniały! Fenomenalne jak daleko posunęła się technologia w tej dziedzinie. Z drugiej strony trochę przeraża mnie fakt, że większość czasu aktorzy spędzają na tle greenscreena.




O czym jest "Życie Pi"? Myślę, że to pięknie opowiedziana historia o walce człowieka z samym sobą, ze swoimi lękami, ograniczeniami i demonami. Każdy z nas ma w sobie Tygrysa, ale tylko od nas zależy czy go oswoimy, wytresujemy czy pozwolimy mu nas zastraszyć. To historia o tym, jak w obliczu traumy człowiek próbuje nie zwariować i stwarza alternatywny świat, który pozwala mu przetrwać to co najgorsze. 
P. powiedział, że jeżeli jest to historia o poszukiwaniu Boga, to ten Bóg nie wypada najlepiej, zatapiając statek, uśmiercając wielu ludzi, po to tylko, żeby jedna osoba mogła się przekonać o jego istnieniu, przeżywając swoją 'przygodę'. Moim zdaniem, to nie jest historia o poszukiwaniu Boga, ale o jego odnajdywaniu, a to dwie różne rzeczy. Czasami znajdujemy coś czego nie szukamy  a czasami poszukujemy czegoś, czego ostatecznie nie odnajdujemy. Pi nie szukał Boga, bo już go odkrył. Jego historia pozwoliła mu na odnalezienie Boga takiego jakiego znał i tam gdzie się go spodziewał. Tylko i wyłącznie od Pi zależało jak zinterpretować to co się wydarzyło. Od niego zależało, którą wersję wybierze: Bóg jest, bo doświadczyłem tego wszystkiego, lub to co się wydarzyło przekonuje mnie, że Boga nie ma! My decydujemy, która wersja podoba nam się bardziej!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz