Jestem po
premierze "Skyfall"! Czekałam z radością na przygody agenta 007, bo
dwa wcześniejsze filmy bardzo mi się podobały. Tym razem również się nie
zawiodłam. Mało powiedziane! Jestem zachwycona 'nowym Bondem'. Dawno nie
widziałam tak dobrze zrobionego kina akcji. Oczywiście, była też
"Dziewczyna z tatuażem'! Trzymający w napięciu film, czego po Fincherze
można się było spodziewać. Wiadomo jednak, że szwedzka adaptacja tej książki
podobała mi się bardziej, w związku z czym „Dziewczyna z tatuażem” mnie odrobinę
rozczarowała.
Ale „Skyfall” proszę państwa wprawił mnie
w zdumienie! Nie spodziewałam się takiej reakcji idąc do kina. Jedyne co mogłam przewidzieć, to dobra zabawa, a skończyło się na zachwycie! Czy muszę wspominać o świetnie zrealizowanych scenach pościgów i pojedynków? Pod względem
wizualnym scena pojedynku w szanghajskim wieżowcu była jedną z najładniejszych, na jakie przyszło mi patrzeć.
Mendes igra sobie dowcipnie z bondowską klasyką i historią. Robi to jednak z dużym wyczuciem, dzięki czemu unika śmieszności. Poczucie humoru jest na wystarczającym poziomie, żeby bawić publiczność, ale nie wprowadzać jej w zażenowanie. Oczywiście, że sceny pościgów bardzo często przeczą jakimkolwiek prawom, ale konwencja nam na to pozwala. Trzeba tylko znać umiar i Sam Mendes zdecydowanie wie, jak daleko może się posunąć i w którym momencie się zatrzymać.
Mendes igra sobie dowcipnie z bondowską klasyką i historią. Robi to jednak z dużym wyczuciem, dzięki czemu unika śmieszności. Poczucie humoru jest na wystarczającym poziomie, żeby bawić publiczność, ale nie wprowadzać jej w zażenowanie. Oczywiście, że sceny pościgów bardzo często przeczą jakimkolwiek prawom, ale konwencja nam na to pozwala. Trzeba tylko znać umiar i Sam Mendes zdecydowanie wie, jak daleko może się posunąć i w którym momencie się zatrzymać.
A sam Bond? No cóż, jako kobieta mogę nie być
obiektywna w ocenie umiejętności Daniela Craiga, na szczęście również L.
podziela opinię, jakoby właśnie Craig był najlepszym z Bondów. Pominę tutaj
całą serię „ochów" i „achów" nad fizjonomią aktora J
W „Skyfall” czarnym charakterem jest były
agent MI6 Raoul Silva. W tej roli na ekranie pojawia się Javier Bardem i w
scenach z jego udziałem nie ma jaśniejszych gwiazd niż on sam! Wspaniała
rola niezrównoważonego psychicznie byłego agenta. Gdyby nie był szalony, z
pewnością byłby uroczy! To najbarwniejsza postać w tej części, czego z
pewnością nie można powiedzieć o ‘dziewczynie Bonda’. Severine jest ładna, a
nawet prześliczna, ale scenariusz nie przewidywał dla niej wielu kwestii do
wypowiedzenia. Pojawia się na chwilę i znika. Ze zdjęć z filmu, które znalazłam na filmwebie wnoszę, że jej rola została trochę przycięta i pewne sceny ostatecznie nie trafiły do filmu. W sumie nie powinno mnie to dziwić, bo przecież takie
sytuacje w postprodukcji są na porządku dziennym.
Znajdziemy w tej części wiele odniesień do
bondowskiej klasyki i to jest przyjemne – tropienie na ekranie śladów z bogatej
historii agenta 007. Zresztą „Skyfall” wygląda jak hołd dla całej serii.
Trzeba było słyszeć te westchnienia zachwytu, gdy na ekranie pojawia się Aston
Martin DB5. Bezcenne J
Cóż więcej mogę napisać? Jestem naprawdę i
szczerze zachwycona. A piosenka „Skyfall” autorstwa Adele i Epwortha w
wykonaniu tej pierwszej jest pewniakiem przyszłorocznych Oscarów! Daję sobie rękę uciąć!
Sowa. Marta Sowa
zdjęcia: filmofilia.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz