Czas najwyższy...
na kilka słów o Batmanie, którego obejrzałam już tak dawno, że zaczynam zapominać. Po duecie Nolan-Bale spodziewałam się dobrych rzeczy i byłam spokojna o to co zobaczę na ekranie. "Mroczny Rycerz" i fantastyczny Joker pozwolili mi nie liczyć na nic więcej. Nawet nie oczekiwałam, że Bane będzie starał się dorównać czarnemu charakterowi z poprzedniej części. Być może właśnie dlatego się nie rozczarowałam - wiedziałam czego się spodziewać.
Historia zaczyna się 8 lat po wydarzeniach z „Mrocznego
Rycerza”. Bruce Wayne ukrywa się w swojej willi i kontaktuje ze światem przez
wiernego Alfreda. Gotham już nie potrzebuje bohatera i wybawcy, bo stało się
bezpiecznym miastem. Co dobre wiecznie trwać nie może, więc szereg dziwnych
wydarzeń sugeruje, że niebawem z mroku znowu coś się wykluje i miasto ponownie stanie
w obliczu zagrożenia. To oczywiście wykurza naszego bohatera z jego kryjówki i
każe mu przywdziać na powrót maskę Batmana. To byłby skrótowy opis fabuły.
Myślę, że tym razem Nolan trochę przekombinował. Namnożył
wątków i wymyślił tak cudacznie absurdalne historyjki, że momentami tylko się złapać za głowę pytając „Panie jak
to? Przecież to się zupełnie kupy nie trzyma”. Historia trochę się rozłazi na
szwach i śmieszy. W Batmanie nic się nie zmienia. Bruce Wayne jest trochę
egocentryczny, a na dodatek kojarzy mi się z naszym Konradem, co to chciał
mesjanizm uprawiać. Nie wiem czy jest postacią tak bardzo godną uwagi w tej części. Właściwie, to postrzegam go jako
bohatera stojącego trochę z boku, żeby zrobić miejsce innym.
Bardzo wzruszył mnie Alfred. Michael Cain pięknie go zagrał
i te kilka scen z jego udziałem było prawdziwą przyjemnością. Jestem również
fanką komisarza Gordona w wykonaniu Garry’ego Oldmana. Jest idealny do tej roli,
jak żywcem z komiksu wyjęty, taki brudny, niewyprasowany trochę chaotyczny i
uroczy :)
Obawiałam się o Kobietę Kota, bo to moja ulubiona postać.
Michelle Pfeiffer, która wcieliła się w tę bohaterkę w „Powrocie Batmana”,
zrobiła to świetnie i jest niedoścignionym wzorem. Później widziałam co z
Kobierty Kota zrobiła Halle Berry w samodzielnej opowieści o tej bohaterce i
akurat ten film usilnie staram się wyprzeć z pamięci. Bałam się, że i tutaj
Selina Kyle będzie wyglądała jak syntetyczne straszydło, alei ku mojej wielkiej
radości tak się nie stało! Anne Hathaway jest wspaniałą Kobietą Kotem. Potrafi
w jednej sekundzie z sierotki stać się bardzo zaradną i seksowną złodziejką.
Jest fantastyczna, wspaniale się ruszą i uwodzi głosem. Ufff, co za ulga.
Panowie możecie nacieszyć się jej widokiem, zgrabną sylwetką bujającą się na
niebotycznie wysokich, metalowych szpilkach!
Bane’owi nie poświęcę wiele miejsca. Właściwie nie zrobił na
mnie żadnego wrażenia, jest mi zupełnie obojętny. Maska zasłania mu twarz przez
co odbiera możliwość grania mimiką. Moduluje
również jego głos i miałam wrażenie, że to nie on się odzywa, ale ktoś kto stoi
obok i na dodatek w jakiejś głębokiej szafie. Głos i mimika, czyli wszystko co
było tak wielkim atutem Jokera zagranego przez Ledgera , w przypadku Bane’a
zupełnie nie działa. Nie tylko z tego powodu Gotham nie jest już takie mroczne!
Mimo wszystko dobrze zobaczyć kolejny kawałek filmowej
legendy na dużym ekranie. Wspaniałe zdjęcia i sceny pościgów, powalająca scena
na stadionie miejskim i dobre aktorstwo, to właśnie to co w takim kinie sprawia
przyjemność!!
zdjęcia: www.thedarkknightrises.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz