RESURRECTION
Powiedzmy, że z martwych powstaje blog. W mojej obecnej sytuacji nie na długo. 'Resurrection' wzięło się również ze skojarzenia z 'Obcym'. Wiem, Ci którzy mnie znają powiedzą, że absolutnie wszystko mi się z nim kojarzy, ale co poradzić. Wybrałam się dziś na 'Gravity' i przyszło mi do głowy, że poświęcę chwilę na bloga zaniedbując i tak już zaniedbany stos naczyń w zlewie i kosz pełen ciuchów do prasowania.
Jeżeli wybieracie się na ten film do kina, to dobrze jest wybrać multipleks z dobrym dźwiękiem i dużym ekranem. Jak nie poskąpicie na bilet w IMAXie, to też dobrze na tym wyjdziecie. Mnie przyszło obejrzeć film w małym kinie studyjnym (podobno), ale ... obejrzeć w małym kinie, a nie obejrzeć wcale! Rozumiemy!
Wszyscy rozpisują się nad 13 minutową sekwencją otwierającą film i nakręconą w jednym ujęciu. Przeczytacie o tym wszędzie, a ja tylko potwierdzę. Jest przepiękna.
Historia jest prosta. Trójka astronautów instaluje nowy program w satelicie. W trakcie okazuje się, że z dużą prędkością zbliża się do nich chmura kosmicznych odpadów. I nagle trach, wszystko się rozpada, a dwójka ocalałych zaczyna dryfować w przestrzeni kosmicznej.
Moglibyśmy to nazwać kinem akcji, bo wciska w fotel i ze zdenerwowania każe wbijać paznokcie w uda! Zachwyca mnie to jak Cuaron buduje napięcie w ciszy i powoli. Znacie to uczucie z Waszych snów, kiedy ktoś Was goni, trzeba uciekać, a nogi jak w smole nie chcą się za nic ruszać szybciej! Pocicie się i męczycie, ale efektu nie ma. Właśnie to uczucie pojawia się podczas oglądania 'Gravity'. W stanie nieważkości najmniejszy ruch kosztuje wiele wysiłku, a kombinezon i latające wokół przedmioty utrudniają go jeszcze bardziej. Tak więc cała akcja zawieszona jest w takiej flegmie, co sprawia, że tupałam nogami pod fotelem chcąc w ten sposób przyspieszyć działania bohaterów.
Dla mnie film mógłby się skończyć w chwili, w której Dr Stone udaje się dotrzeć do rosyjskiej stacji kosmicznej. To jedna z najładniejszych scen w filmie. Zziajana i podduszona Stone wskakuje do śluzy, odkręca tlen, zrzuca kombinezon i powoli lewituje, przybierając pozycję embrionalną. Pięknie nakręcone i trochę symboliczne w kontekście całego filmu. To początek nowego życia pani doktor, życia do którego dopiero się narodzi. I właśnie ta scena przypomniała mi 'Obcego'. '8 pasażera Nostromo' otwiera scena wybudzenia pasażerów z hibernacji. Kapsuły kriogeniczne powoli otwierają się w bielutkim pomieszczeniu pełnym światła. Jest w tym coś czystego, niewinnego, jak narodziny. Ripley i Stone też są podobne. Obie są matkami i obie odkrywają w sobie pokłady sił, których się nie spodziewały, że nie wspomnę o podobnej kwestii wygłaszanej w obu filmach. Mówiła Ellen Ripley/Ryan Stone jedyny ocalały pasażer Nostromo / lotu kosmicznego nr...itd.
Do tego momentu w filmie wszystko daje nadzieję, że będzie to dobre kino z egzystencjalną nutką. Historia budzi przerażenie. Człowiek sam w nieogarniętej przestrzeni. Samotność, przeczucie nieuniknionej śmierci i wielka pustka w kosmosie muszą budzić strach i każą nam się zastanowić nad naszym życiem, jego skończonością i tym jak nieważni jesteśmy my i nasze problemy w tak WIELKIM i zupełnie niezrozumiałym Kosmosie. W takiej pustce najbardziej przerażający jest brak drugiego człowieka, nawet zupełnie nam obcego.
No i wtedy zaczyna się Hollywood. Wybuchy, pożary i gadki pełne patosu. A sam koniec zwala z nóg jak napuszony superbohater. Oczywiście, dr Stone wychodząca z wody jak nowo narodzone dziecko, stawiająca pierwsze kroki na ziemi. Wszystko się pięknie komponuje w całość, buduje metaforę ponownego narodzenia do życia! Tylko dlaczego?? Oj dlaczego tak to pan zepsuł panie Cuaron??
Mimo wszystko polecam, bo to film zrobiony wyjątkowo ładnie, pomysłowo i jednak trochę ryzykownie. Przecież ostatecznie na ekranie mamy trójkę bohaterów z czego jeden ginie w pierwszych minutach filmu, a drugi w pierwszych trzydziestu!
'Gravity' wymagało ogromnego zaangażowania specjalistów od efektów specjalnych, a jednak ucieka od efekciarstwa. Pod tym względem jest fantastyczny.